/8.07.2011/
PAWILON NOWA GAZOWNIA
W południe jeszcze padało, więc nie mieliśmy skrupułów dalej
się wylegiwać. Szare niebo, nieco szare nastroje. Ale perspektywa ostatniego
przedstawienia naszej maltańskiej przygody rozpogodziła tak nasze humory jak i
niebo.
Tego dnia przygotowywaliśmy TADŻIN prowadząc dysputy o
demokracji, aborcji i kuchni indyjskiej. Jędrek się śmieje, że nieustannie
myślę o jedzonku...trochę w tym prawdy.
Pewną nadzieję na oddech był Teatr Tańca. Bowiem festiwal
MALTA to nie tylko spektakle, ale i pokazy taneczne czy performance. Choreografem
występu o tytule „The unknown? Niewiadoma” jest Paweł Malicki. To próba
odpowiedzi na pytanie kim właściwie jest i jaka jest kobieta.
Wybraliśmy się pełni entuzjazmu w kierunku wskazanym przez
przechodniów, choć dopiero po wielu próbach natrafiliśmy na kogoś kto wiedział,
o co pytamy. Okazało się, że znów musimy wybrać się na Małe Garbaty, więc trasa
wydawała się już znajoma. Znaleźliśmy nawet na naszej podręcznej mapce stary
ośrodek Wlkp. Spółki Gazowniczej,
której, jak nam się wydawało, szukaliśmy. Znaleźliśmy stary budynek z czerwonej
cegły, lekko zaniedbany, dookoła samochody w niechlujnych rzędach. Przez to
kluczenie pomiędzy Mostową a Grobla przysporzyło dużo frustracji i nie
skończyło się dobrze.
- Prawie włamaliśmy się na teren gazowni
- Prawie straciłam oko przechodząc przez rozwalony mur
- Spóźniliśmy się i nas nie wpuścili
Po drodze spotkaliśmy oburzonego pana, który także nie
trafił na czas, ale doprowadził nas w końcu na miejsce, które okazało się być
dziwnym, plastikowym okrągłym budynkiem o nazwie PA*wilon Nowa Gazownia, o
którym podobno poznaniacy jeszcze prawie nie słyszeli (to prawda –
przekonaliśmy się sami). Z pełnym zaangażowaniem rozwodził się po drodze nad
tragiczną organizacją festiwalu i powtarzał raz po raz: „To psi obowiązek
kultury!” aż dotarliśmy na miejsce i mógł wyżalić się panu z zarządu teatru
tańca. Na nasze szczęście okazało się, że ten sam spektakl odbywa się 3 h
później, więc jest jeszcze dla nas nadzieja, że nie obejdziemy smakiem.
Musieliśmy trochę tajniaczyć, bo ilość miejsc była ograniczona a mieliśmy
bilety na inną godzinę, ale na szczęście nikt nie zauważył naszych bijących
podejrzanie szybko serduszek i weszliśmy do środka obrzucając się znaczącymi
spojrzeniami.
Zajęliśmy najlepsze miejsca w pierwszym rzędzie i z bananami
na twarzach czekaliśmy aż rozpocznie się show.
Gasną światła. Wizualizacje rzucone na materiał wprowadzają
w oniryczny nastrój. Tylne drzwi sceny otwierają się wypuszczając zamglone
promienie jasnego światła. Rzędem idą majestatycznie cztery zgrabne kobiety owiane mgłą, na tle muzyki. Niebotyczne obcasy, koronkowe majteczki, ręce
skrzyżowane na nagich piersiach. Czy to będzie kolejne rozbierane
przedstawienie? Kolejny pokaz obsceniczności bez wyrazu? Wstęp wzbudził naszą
niepewność: panie paradowały po scenie w różnych konfiguracjach, co wyglądało
raczej jak prezentowanie własnych wdzięków a nie taniec.
Gdy pierwsza część dobiegła końca na scenę weszła brunetka w brązowym obcisłym stroju i
zaczęła swój taniec. Pełen delikatnych kolistych ruchów i padania na ziemię. Po
niej swoje 5 min miała dziewczyna w białym, zwiewnym stroju skacząca lekko po
całej scenie. Następna była blondynka w czerwieni. Jej układ pełen był
dynamicznych i ostrych ruchów. Ostatnia była dziewczyna w szaro-niebieskim
stroju o obłym, rybim kroju, zmoczona od piersi po czubek głowy.
Na końcu w wielkim akwarium wypełnionym świeżą ziemią
wjechała na scenę pierwsza tancerka. I wtedy doznałam olśnienia. Już znałam
odpowiedź jakiej udzielił Malicki. Pokazał pod postacią kobiet wszystkie cztery
żywioły: ziemię, powietrze, ogień i wodę. Każda tak inna a jednak tworzą
harmonię świata. Głębokie.