Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pisane inaczej. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pisane inaczej. Pokaż wszystkie posty

piątek, 10 czerwca 2011

Luby.Luba


To nie była błaha komedia. Interesowały ją bardziej ambitne pozycje. Takie, które mocno dźgają umysł, serce i ciało. Niczym rażona prądem drżała każdą komórką, analizując postaci, niejednoznaczne wątki, problemy bohaterów. Odczuwała jakąś dziwną przyjemność wczuwania się w czyjś świat, mogąc bezkarnie oskarżać, zabijać, flirtować, kochać. I to bez ruszenia się z fotela. "Mózg jest źródłem wszelkich rozkoszy", lubiła mawiać podczas licznych dysput z przyjaciółmi. Tę świadomość skrzętnie wykorzystywała pobudzając tę różową, niczym usta pragnące pocałunku, masę neuronów. Mimo tych anatomicznych fascynacji, jej wrażliwość i subtelność wpisywały ją bez pytania w szeregi romantyków. Lubiła nawet swoje ciche zawstydzenia, gdy w miejscu publicznym: kawiarni, autobusie, bibliotece, doprowadzała swoje ciało do ledwo zauważalnego acz obezwładniające uderzenia gorąca jedną tylko myślą. 

- Chodźmy już, seans zaraz się zaczyna.
- Uwielbiam Penelope, kreowane przez nią postacie są tak wyraziste!
- Drugie piętro, sana nr 5.
- A Hiszpan na stołku reżysera gwarantuje wyrafinowaną dawkę namiętności. 
  Tak się cieszę, że się wybraliśmy!
- Popcorn, czy nachos?
- Zostań dziś u mnie, nie lubię tak brutalnie opuszczać tych pięknych światów.
- Ja wezmę mały popcorn. Moja droga, to dlatego, że zbytnio się wczuwasz. 
  Właśnie z tego powodu nie chodzimy na horrory.

Czy to na zasadzie kontrastu i wzajemnej fascynacji, czy to uzupełniających się osobowości, Luby znakomicie rozumiał swą kobietę, mimo pozornej obojętności, a Lubej imponował racjonalizm Lubego - twardo stąpającego po Ziemi umięśnionego szatyna. Przez jakąś irracjonalną, niepisaną zasadę, ludzi o ciemnych włosnach traktuje się bardziej poważnie. W tym przypadku było to uzasadnione. Luby był bowiem typem niepozornego intelektualisty, nieświadomie działającego wedle powiedzenia "cicha woda brzegi rwie". Luba została porwana przez jej wartki nurt spodziewając się jedynie ochłodzić w oazie spokoju. Po dłuższym czasie znajomości nieopatrznie wypłynęła na głębokie wody i została wciągnięta przez wir. Zanurzyła się po uszy, bez szansy na zaczerpnięcie tchu. Zakochała się.

Prawdą jest, że Luba była gorącą wielbicielką Penelope Cruz, ale pobudki tej fascynacji wynikały raczej z podobieństwa charakterów jakiego się upatrywała. W każdej podszytej namiętnością scenie widziała siebie. Mężczyznom zaś nadawała w tajemnicy twarz Lubego. Dlatego zawsze w kinie była tak pobudzona. Intelektualne bodźce w połączeniu ze skondensowaną dawką pożądliwych spojrzeń, zagadek, czułego dotyku, łez, miłosnego uścisku, rywalizacji, błyskotliwych dialogów tudzież rytmicznych ruchów na 3/4, tworzyły mieszankę wybuchową. Podniecającą o tyle, że dostępną wyłącznie dla niej. "A ty, nieświadomy niczego Luby, trzymasz mnie delikatnie za dłoń i wcinasz popcorn", zwykła myśleć z rozbawieniem patrząc w ciemnościach na jego niewinną, czasem targaną emocjami, twarz. Za każdym razem, gdy złapał jej wzrok, jego szczery uśmiech natychmiast wywoływały gorący ucisk w podbrzuszu. Działał to na nią niezmiennie. Częściowo, dlatego, że czuła się przyłapana. W chwilach, gdy zdawał się na chwilę podejrzeć jej myśli, przypominały jej się słowa matki, jeszcze w początkach ich relacji. "To był taki grzeczny chłopiec, Luba! Wiedziałam, że maczałaś palce w tym zdemoralizowaniu."

- Luba, od pięciu minut lecą napisy końcowe, gdzie odpłynęłaś?
- Znów przyłapana.

piątek, 28 stycznia 2011

nowe prawo

Ale tu śmierdzi fajkami...
dym się kotłuje w płucach
wpycha w każdą szczelinę!

BEZCZELNY

Tak to jest być palaczem biernym.
Nikt się z naszym zdaniem nie liczy.
Ale odzew wymyśliła sama natura

Z naszych kochanych palaczy
zostanie tylko dymu chmura

i zgnieciony pet 
w popielniczce

                                             Antonina Zuzanna

Czy nowe prawo zabraniające palenia w miejscach publicznych jest dobre, czy złe? Jak dla mnie są same korzyści. Ale to mój niepalący punkt widzenia. W końcu używkowicze narzekają na ograniczanie ich swobód obywatelskich. Ale czy przypadkiem wolność nie kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność innego człowieka? Gdyby palenie bierne nie wywoływało żadnych skutków ubocznych - proszę bardzo. Ale niezwykle egoistyczne jest myślenie, że wyziewanie takich ilości śmierdzących oparów jest sprawą wyłącznie indywidualną. W klubach i kawiarniach powietrze jakby bardziej przejrzyste. Ale kilka kroków od przystanku autobusowego i tak zbiera się grupka amatorów.

sobota, 18 grudnia 2010

wyznanie w oparach absurdu

Witajcie,


Czy znacie to uczucie 
że nie wiecie o co wam chodzi?
Logicznie rzecz biorąc powinniście być szczęśliwi
ale jakoś wam nie wychodzi


W poszukiwaniu leku na szczęście
poszłam do apteki
                ... ale mnie wyśmiali
powiedzieli: " dziewczyno, tobie chyba są potrzebne inne leki! "


Uznając to za subtelną sugestię 
poszłam do psychologa
   usłyszałam tylko: jedyna droga
   to patrzeć wgłąb siebie


i chyba boję się, co się tam kryje


w tej piwnicy nie sprzątałam dość długo
wrzucając jedynie wszystkie


               absurdalne uczucia
               niedokończone sprawy
               setki planów B, C, ...D


Być może z obawy, że próbując o nie zawalczyć
...dojdę donikąd.


Przyznaję - to lęk przed samym sobą.
Choć moi przyjaciele też by chcieli, 
zdobyć się na to wyznanie nie mogą.


Więc przyszłam tu do Was.
Może Wy mi powiecie
co się na prawdę liczy
i jak się odnaleźć w dzisiejszym świecie ?


Bo chociaż tyle się różni
od czasów kamienia łupanego
nadal trzeba walczyć 
aby dojść do swego


   właściwie...
      dlaczego by nie
         poddać się ?


Przyznaję - mój umysł często gdzieś w absurdzie brodzi
a uczucia wydają się irracjonalne,
ale może to nie szkodzi ?


Czy to wstyd ?  
Czy to nienormalne?


Pogodzić się z tym, że jest się człowiekiem
    pełnym sprzeczności
                niejasności
                ...tajemnic.


Gdzieś w kupie podręczników, terminarzy,
                               dań w 5 minut, płyt,
                               magazynów i reszty
                                                  rzeczy bez wartości
      szukamy własnej tożsamości.


A może wystarczy      ... posprzątać ?


Zostawiam Wam to pytanie.
Idę się zabrać za sprzątanie.



sobota, 26 czerwca 2010

Nauczyciel muzyki

Chwilami marzyła by stać się fortepianem. Czuć na swoich klawiszach muskanie jego zwinnych palców. Uwielbiała jego dłonie – długie i smukłe, lecz nadal bardzo męskie – dłonie pianisty. Lubiła patrzeć gdy jej gra, jakby przeżywał każdą nutkę, zabijał dźwięk, wskrzeszał, podrywał do życia i delektował się jego wybrzmiewaniem wprowadzającym powietrze w drgania. Brała głęboki oddech chcąc jak najdosłowniej należeć do jego świata. Choć w duchu śmiała się ze swego zachowania rodem z taniego romansu, te chwile jego obecności, gdy czuła bijące od niego ciepło tuż obok siebie na pufie, warte były zniesienia każdej kpiny.

- A teraz powtórz – uśmiechnął się zachęcająco, ale ona znów odpłynęła. Nawet nudne pasaże w jego wykonaniu przenoszą ją do innego świata. Świata biało-czarnej pieszczoty.
- Dobrze – odparła, wpatrując się w niego dłużej niżby wypadało potulnej uczennicy. Starała się tak o sobie myśleć. Choć od relacji nauczyciel – uczeń było im daleko, przecież różniły ich tylko cztery lata. Jednak znajdowała w tym określeniu jakąś perwersyjną radość.
Jej palce po raz kolejny omsknęły się na klawiaturze. Znów się pomyliła, co wystarczyło by ją podirytować.
- Chyba za dużo myślisz, co? – spojrzał na nią wymownie, lecz w odpowiedzi zobaczył jedynie spąsowiałe policzki. – No już mała niezdaro, pomogę Ci – chwycił ją w talii i posadził sobie na kolanach. Teraz poczuła gorąco nie tylko w policzkach. Jego oddech łaskotał jej szyję, a dłonie przylgnęły do jej rąk, usiłujących niezdarnie, już całkiem trzęsąc się z podniecenia, zagrać od nowa pasaż. Wybrzuszenie na jego spodniach wbijające się delikatnie w jej pośladki pod cienką sukienką, nie ułatwiło jej skupienia się na graniu. Przez chwilę prowadził jej dłonie po klawiaturze.

Nawet nie zauważyła kiedy zapadła cisza. Cisza gęsta od pożądania i przelatujących frywolnie przez umysł myśli. Był mistrzem w graniu na różnych instrumentach. Także na kobiecym ciele. Wiedział gdzie i kiedy dotknąć by wydobyć najpiękniejszy dźwięk. Preludium wykonywane na jej żebrach brzmiało rozkosznie. Wykonywał go z charakterystyczną  dla siebie pasją. Tym razem wibracje czuła nie tylko w powietrzu, ale całym swoim ciele. Fala gorąca rozchodziła się od jej brzucha, jak tsunami, wznosząc się i opadając, dostając kolejne impulsy, wzmagała wrażenie. Czy powinna czuć się nieswojo? Może zawstydzona? Ale w jej biało-czarnym świecie to był nie pierwszy raz. Pozwoliła mu więc grać dalej i wieść swoje dłonie, jak przystało na grzeczną uczennicę. Siedząc nadal na jego kolanach, nie widziała jego twarzy, ale i tak czuła, że błogo się uśmiecha. Zaplatające się na jej talii silne ręce zrodziły kolejną falę gorąca. Już wiedziała, co się stanie.
Polifonia westchnień.
Harmonia ruchów.
Coda.

poniedziałek, 30 listopada 2009

haiga


Dla niewtajemniczonych - haiga to połączenie krótkiego wiersza waka lub haiku z obrazem uzupełniającym treść. Wywodzi się oczywiście z kultury japońskiej. Odsyłam do obszernego artykułu dla zainteresowanych: http://www.japonia.org.pl/?q=pl/node/75

Wbrew pozorom, jest w Polsce więcej tworzących w tradycyjnym stylu poezji japońskiej, niż się zdaje. Powstała nawet mała polska antologia haiku! 

To zupełniej inny sposób wyrażania swoich myśli. Gdy już się zacznie dostrzegać świat przez tę poezję, wszystkie emocje przybierają piękniejszych kształtów.

Swoją drogą, to zabawne jak można wierzyć, że da się osiągnąć wszystko a jednocześnie zdawać sobie sprawę ze swojej nieistotności wobec świata. Jesteśmy tacy maleńcy. Jak to ktoś kiedyś ładnie powiedział, jesteśmy tu tylko gośćmi, na chwilę. Ale nadal w swej naiwności, patrząc nocą na zamglony księżyc, wierzymy, że świeci tylko dla nas.