Jak barbarzyńca może być czuły?
A jak pesymista może mieć nadzieję?
Jak wierzący może wątpić?
Jak obżartuch może odmówić ciasteczka?
Jak zakochany może nienawidzić?
Pełni jesteśmy sprzeczności. Dzięki temu nasze życie jest ciekawsze, ale i bardziej skomplikowane. (← proszę bardzo, kolejne stwierdzenie gmatwające nam prostolinijne myślenie)
W każdym razie, każdego chętnego do ciekawych (czasem ekscentrycznych lub po prostu nieznanych) lektur, gorącej czekolady gęstej jak świeży cement - choć, jak mniemam, znacznie lepszej w smaku, lub chociaż pobujania się na huśtawce w czterech ścianach, odsyłam na ul. Dobrą 31.
Dla mnie tymczasem było to miejsce przemyśleń i literackie Siódme Niebo.
Poszłam tam z pełną premedytacją NIE wypić kawy. Kawiarnia to nie jest bowiem dobre słowo na określenie tego miejsca. Ale jakie byłoby odpowiednie? Stanowczo musiałaby to być nazwa wieloczłonowa, coś na kształt: kafejko-czytelnio-ekscentryczne-miejsce-spotkań-z-wciśniętym-między-regały-tajemniczym-stolikiem-który-zawsze-jest-zarezerwowany. Ale takie nazwy nie są dobrym chwytem marketingowym. Nie wpadają zanadto w ucho. Co dopiero w pamięć.
Gdyby nie nieustanny szum samochodów i duża ilość okien, mogłabym porównać to miejsce do zadymionej i mrocznej Café Kundera z powieści Elif Safak; co z resztą i tak mimowolnie zrobiłam, podsycona widokiem stolika z ciemnego drewna z tabliczką "REZERWACJA".
Lubię być otoczona książkami. Nawet nie muszę ich czytać (ale i tak nie umiałabym się powstrzymać). Sama ich obecność wprawia mnie w taki delikatny, ulotny stan. Pełne regały uginające się od wspomnień, drżące od ekscytacji historii, które tak chcą być opowiedziane. Muszę jednak być twarda i solidnie trzymać się planu, bo w przeciwnym razie, przez chęć przeczytania wszystkiego - w rezultacie nie czytam właściwie niczego.
hmm... czyżby to było jedno z tych miejsc, do których chodzi się samemu i czas mija wyjątkowo szybko?
OdpowiedzUsuńodpowiem tak, jako że to kolejna sprzeczność:
OdpowiedzUsuńzarazem błyskawicznie jak i błogo powoli