środa, 24 listopada 2010

serce za głupie jest

ANIA DĄBROWSKA


"serce za głupie jest, nie słucham więcej jego rad. oszukało mnie"

A jakże serce mogło przewidzieć konsekwencje? Nie jest niczemu winne. Ono jedynie znajduje dla nas okazje do uniesień, westchnień,rozkoszy i dobroci. Pokazuje kierunek, choć nie widzi poza horyzont. Czy to powód by ignorować jego pomysły? 


Odwieczny konflikt jak widać nadal aktualny. Rozum - serce. Rozwaga - naiwność. Czy żeby móc bezproblemowo podejmować decyzje, zamiast być nieustannie rozszarpywanym przez dylematy, musimy odpowiedzieć sobie na pytanie "kto rządzi w tym związku"? Dlaczego nie pozwolić sobie na dialog? Choć takie rozmowy nie są proste, polemika może być ciekawa sama w sobie, jak ukazał to Janusz Wiśniewski w "Samotności w sieci". 


Czy przez strach powinniśmy ograniczać wszelkie swoje działania? Tłumić uczucia? Bo może nie zostaną zaakceptowane, poparte. Przez takie rozumowanie wiele stracimy. Jednak jeśli dzięki przypływowi odwagi wszystko pójdzie zgodnie z planem - uradowane Serducho jedynie z triumfem przestawi Rozum w stan "off". Nie wyciągnie wniosków. 


Powstrzymując się od działania -> możemy tylko gdybać. Ewentualnie żałować. 
Działając, eksperymentując, smakując -> ryzykujemy. Ale to ryzyko jest wpisane w nasze życie. 


Kiedyś niebezpieczne było wyjście z domu, bo mógł cię staranować mamut. A teraz? Jedyną konsekwencją może być zawód. A gdyby tak zagrać o wyższą stawkę? Sięgać bez skrupułów. W takim zestawieniu dość łatwo zauważyć jak cywilizacja nas uwrażliwiła. 


Zaczynamy u źródła, jak każdy. Możemy spokojnie, bez wysiłku, podryfować do jakiegoś jeziora morenowego. Płytkiego. Ale dajmy się porwać nurtowi a wyniesie nas na ocean.


"[Rozumek:] Boisz się, że kiedyś będziesz biło nad urodzinowym tortem tragicznie pełnym świeczek i pomyślisz, że twój czas minął, a ty nic nie przeżyłeś? Żadnej prawdziwej arytmii, żadnej romantycznej długotrwałej tachykardii albo chociaż migotania przedsionków? Tego się lękasz serce?"
"Samotność  w sieci"

niedziela, 14 listopada 2010

ambiwalencja

Biją się we mnie dwie wartości, patriotyzm i chęć realizowania własnych pragnień, podążania za tym, co dla mnie najlepsze. 


Mówi się, że my, młodzież, jesteśmy przyszłością tego narodu. Owszem, rozważając te słowa subiektywnie, ideologicznie, mam ochotę mnóstwo zdziałać, walczyć o to by było lepiej. Jednak potem wracam na Ziemię, do myślenia realistycznego i uświadamiam sobie, co te słowa znaczą w pełnej krasie. Nie chcę być Siłaczką. Świata (a nawet jednego kraju) nie zbawię. Mogę jedynie starać się robić wszystko, co w mojej mocy będąc po prostu dobrym człowiekiem. "Nie poświęcajcie się dla morału", jak napisał Herbert. Bywając na różnych wydarzeniach i imprezach, gdzie towarzystwo to mieszanka subkultur i najróżniejszych środowisk - obserwuję. Za każdym razem uderza mnie w jak specyficznym kręgu się obracam - czyt. ludzi mądrych, przyjacielskich i dobrych. W jakimś stopniu przywykłam do tego, akceptując to jako moją codzienność. Oczywiście to nie czysta sielanka, nic z tych rzeczy, ale jednak swoista cieplarnia, oddzielająca mnie (przynajmniej odrobinę) od chamstwa i prostactwa tego społeczeństwa. A oni też są przyszłością tego narodu. No właśnie. Nie poświęcajmy się dla morału.

Istnieje też druga strona mojego medalu, o której wspomniałam na początku, alternatywne działanie. Czy myślenie tylko o tym, co dla nas najlepsze to egoizm? Moja odpowiedź brzmi - TAK. Ale to te pozytywne znaczenie słowa, które kojarzy nam się wyłącznie negatywnie. Odrobina egoizmu w naszym życiu to niezbędny składnik RÓWNOWAGI. 

Czy więc opuszczenie kraju byłoby brakiem patriotyzmy, czy tylko podążaniem za wyznaczonym celem? Być może gdzie indziej byłoby lepiej, więcej możliwości. Ale mimo całej obecnej polityki, która tak prowokuje nas do nieustającej krytyki i komentarzy, jakoś nie wyobrażam sobie by nie przejmować się, zostawić to wszystko w diabły. Tradycje, język, społeczeństwo, rodzinę, przyjaciół. Całe realia, w których dorastałam, które są mi najbliższe. 

Nawet teoretyczne rozważania przyprawiają mnie o sprzeczne uczucia. 

środa, 10 listopada 2010

"Cynik"



















antonina zuzanna
technika mieszana:
kredki akwarelowe, tempery

wtorek, 9 listopada 2010

psychologia i mahjong


Dzisiejszy dzień owocował w rzeczy FASCYNUJĄCE!

Co ciekawe wszystkie odbyły się po lekcjach (czyżby jakaś zależność?).

W końcu odbyło się pierwsze kółko psychologiczne, które założyłam. Sprawuje nad nami pieczę Pani Sowa, która niestety była ostatnimi czasy chora, co opóźniło rozwój kółka. Naszym celem jest uczestnictwo w ogólnopolskim konkursie wiedzy o psychologii organizowanym przez magazyn Charaktery. Pierwsze primo - to fascynujące! Drugie primo - można się wiele nauczyć i dzielić przemyśleniami. Na następne zajęcia szykuję rozdział BIOPSYCHOLOGIA - nauka o układzie nerwowym i natura ludzka. Idealne dla "uciekiniera z biolchemu", jak zwykł nazywać mnie Gentleman z brodą. 


Po psychologicznej burzy mózgów napotkałam w szatni trójkę uczniów z kupką biało-zielonych kamieni (płytek) nieodzownie przypominających żelki-żabki. Zaintrygowana zapytałam w co grają. Okazało się, że w jakąś chińską grę (jeszcze lepiej!) i że brakuje im czwartego gracza. Zaczęli mi wszystko tłumaczyć i już się wciągnęłam kiedy ...moja nowa mentorka musiała iść. Okazało się, że to mahjong! Choć wiele razy o tym słyszałam, nie wiedziałam na czym polega.

Spotykają się w każdy wtorek by razem pograć - fajna zabawa. I pretekst do spotkania! Takie towarzystwo zainteresowane dalekim wschodem (co zwykle wiąże się z mangą i anime) jest bardzo specyficzne, trzeba czuć te klimaty. Po powrocie do domu, weszłam na Kurnika i nauczyłam się mahjonga jednoosobowego - wciągające!

sobota, 6 listopada 2010

słodko - gorzko

Elitarna szkoła. Tak o niej mówią.
Niektórzy nie mogą znieść ciśnienia, innych właśnie ono pobudza do działania. Jeszcze inni odczuwają jedno i drugie, odkładając po raz kolejny całą stertę do szuflady  "ambiwalencje", zaraz obok 'ambicji i lenistwa' oraz 'pragnienia i braku nadziei'.


W XXI wieku ludzie stali się jak komputery. Każdy chciałby zainstalować sobie grę "sukces i satysfakcja". Niestety nie wszyscy mają wystarczające wymagania systemowe. Staramy się ulepszać i dopasować  do nowinek technicznych. Wymaga to dużego wkładu wysiłku i kasy, ale inaczej gra nie pójdzie.

Praca, nauka, nauka, trochę sukcesu, trochę porażki, zmęczenie - sen, satysfakcja - frustracja, jak zwykle słodko - gorzko. W tym tyglu wyczerpania dla celów wyższych próbujemy odnaleźć własną tożsamość.

Szukamy serdeczności, czułego uścisku pośród stert podręczników, terminarzy, dań w 5 minut, zegarków, których irytujące tykanie przypomina nam o permanentnym spóźnieniu.

We wrześniowych "Charakterach" pisali o wolności. Że ludzie wolni o niej nie myślą. Na tej samej zasadzie wymagający rodzic dostrzega jedynie przewinienia swojego dziecka, pozytywy uważając za oczywistość. 

Ale jak dokładnie określić wolność? Czy przypadkiem już samo życie w społeczeństwie jej nie odbiera? Musimy dostosować się do norm i wymagań. I choć wolność rozumiana jest dzisiaj bardziej wybrednie niż kilkadziesiąt lat temu, poczucie uwiązania znajdzie inne ujście by się objawić.

Nie sposób wyrwać się z systemu. Albo przyjmujemy wszystkie aspekty życia w społeczeństwie, albo do niego nie należymy. Jest jeszcze opcja bycia ignorantem, ale to sposób powstrzymywania się przed jakąkolwiek decyzją.