Jako, że człowiek czasami musi odpocząć, błogosławmy ferie. Inaczej skończylibyśmy marnie, zapewne jako kłębki nerwów lub też pesymistyczne kłębki, a tak, można nabrać na powrót sił i entuzjazmu do dalszego życia oraz przy okazji nadrobić nowości kinowe.
W dzień, w którym matka natura sobie z nas zakpiła (wczoraj) i zesłała idealną zimową pogodę, udałam się z Coco na najnowszy film Jamesa Camerona, zapowiadany na wielki hit - AVATAR. I nie zawiodłam się.
Akcja rozgrywa się na planecie Pandora. Fauna i flora stworzone na potrzeby tego świata były zniewalające! Do tego w wersji 3D i Tosia odleciała. Oczywiście ludzie, ze swoją obrzydliwą chciwością, bezmyślnością i upodobaniem do niszczenia wszystkiego, co piękne i naturalne, musieli zjawić się na Pandorze i zmącić jej niesamowitą harmonię i czar swoimi brzydkimi maszynami i niszczycielskim sposobem bycia. Skłoniło mnie to do przemyśleń na temat tego, co ludzie już zdążyli zniweczyć na swojej planecie. Czy zorientujemy się, że jednak natura jest nam niezbędna do szczęścia, dopiero, gdy całkowicie jej zabraknie, czyste powietrze będzie tylko ckliwym wspomnieniem, a gdzie nie spojrzeć - metal i roboty? Ludzie wydają mi się tak zaślepieni swoimi osiągnięciami, że zapominają o tym, co najważniejsze. Marzą mi się nowoczesne, samowystarczalne miasta z ekologicznymi zasobami energii (http://styl-zycia.ekologia.pl/eko-technologie/Miasto-w-100-zasilane-sloncem,8862.html), żyjące w zgodzie ze środowiskiem. Ale czy to się w porę rozpowszechni? Albo czy kiedykolwiek? Po ostatnich lekcjach biologii dręczyło mnie, po co właściwie istnieją wirusy, one tylko niszczą i powodują cierpienie, nie robią nic dobrego. Ale po chwili zastanowienia... To trochę jak ludzie dla Ziemi. Jesteśmy tylko pasożytami wyniszczającymi własne źródło życia. Niestety ludzka mentalność nie nadaje się do recyklingu, ani nawet do wymiany...ale na pewno na złom. Fundacje pro-ekologiczne trąbią o świadomości konsumenta, ble ble ble. A rzeczywistość wygląda tak, że wiele produktów ma znaczek "ECO", jedynie po to, żeby zmanipulować klienta, zmylić go i sprawiać wrażenie dobrych i zaufanych. Tylko po co to wszystko? Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o jedno.
Bardzo zbulwersowała mnie ta kwestia. Przecież świat potrafi być taki piękny, czy nie warto o niego zawalczyć? To nie tak, że zaraz wyruszę pikietować przed rybnym o wolność dla szczupaków , rozdam cały swój dobytek na rzecz trędowatych, czy zamieszkam pod mostem na znak sprzeciwu wobec burżuazji i marnotrawstwa (swoją drogą, słyszeliście o freeganach? to ludzie, którzy świadomie wybierają życie na poziomie wyzbytym z luksusów, a nawet jakichkolwiek ułatwień, aby nie wiązało się z marnowaniem czegokolwiek, przez co jedzą jedzenie ze śmietników i noszą stare ubrania. doprawdy szczytna idea. ale lepiej uważać kogo wybieramy sobie za autorytet. w końcu wodę też trzeba oszczędzać...nie chciałabym znaleźć się nawet w pobliżu takiego "gorliwego zbawiciela świata"). Ale sądzę, że to sprawa najwyższej wagi. W końcu chodzi o losy świata. I wbrew pozorom żaden Superman, ani tak popularny ostatnio w USA Ironman, nie pomoże. Bo w tym dziwnym, niekomiksowym świecie zwanym rzeczywistością, liczy się każdy człowiek i to czego może dokonać.