wtorek, 6 lipca 2010

Hołd dla Neptuna cz. VII

"Nim ostatni akord wybrzmi już
na pustej scenie nieme staną mikrofony.
Ostatni raz śpiewamy dziś
dla wszystkich morzem urzeczonych." 


"Pożegnalny ton"


Rzeczony tort oraz sernik były rodzone w bólach. Nie łatwo bowiem panować nad czymkolwiek o płynnej konsystencji... Rezultat? Mnóstwo latających przedmiotów, zapieczony od środka piec, dużo irytacji i śmiechu. Głównym nadzorcą była Marta, a pomagałyśmy jej ja i Mary oraz okolicznościowo ochotnicy z innych wacht. Każdy chciał się przyłączyć do tak szczytnej akcji!




Przychodzi czas na inne symboliczne pożegnania. 
Michałowi, naszemu oficerowi, przygotowujemy pamiątkową koszulkę.


Na koniec jeszcze raz wybieramy się na lody. Wszyscy dziwnie na nas patrzą, bo zajadamy je w koszulkach z krótkim rękawem, podczas gdy Włosi noszą kurtki. Przy okazji takiej wyprawy łatwo zaobserwować jak innym, otaczające ich piękno, spowszedniało. To właśnie urok podróżowania – można podziwiać najróżniejsze miejsca i nie pozwolić sobie do nich przywyknąć, bo wtedy ich blask blednie w naszych oczach. W naszych wspomnieniach pozostanie jednak jasny na zawsze. Zabieramy już swoje rzeczy i pakujemy wszystko do autokaru. Przyjechała nowa załoga.

wachta no. II






1 komentarz: