sobota, 18 grudnia 2010

wyznanie w oparach absurdu

Witajcie,


Czy znacie to uczucie 
że nie wiecie o co wam chodzi?
Logicznie rzecz biorąc powinniście być szczęśliwi
ale jakoś wam nie wychodzi


W poszukiwaniu leku na szczęście
poszłam do apteki
                ... ale mnie wyśmiali
powiedzieli: " dziewczyno, tobie chyba są potrzebne inne leki! "


Uznając to za subtelną sugestię 
poszłam do psychologa
   usłyszałam tylko: jedyna droga
   to patrzeć wgłąb siebie


i chyba boję się, co się tam kryje


w tej piwnicy nie sprzątałam dość długo
wrzucając jedynie wszystkie


               absurdalne uczucia
               niedokończone sprawy
               setki planów B, C, ...D


Być może z obawy, że próbując o nie zawalczyć
...dojdę donikąd.


Przyznaję - to lęk przed samym sobą.
Choć moi przyjaciele też by chcieli, 
zdobyć się na to wyznanie nie mogą.


Więc przyszłam tu do Was.
Może Wy mi powiecie
co się na prawdę liczy
i jak się odnaleźć w dzisiejszym świecie ?


Bo chociaż tyle się różni
od czasów kamienia łupanego
nadal trzeba walczyć 
aby dojść do swego


   właściwie...
      dlaczego by nie
         poddać się ?


Przyznaję - mój umysł często gdzieś w absurdzie brodzi
a uczucia wydają się irracjonalne,
ale może to nie szkodzi ?


Czy to wstyd ?  
Czy to nienormalne?


Pogodzić się z tym, że jest się człowiekiem
    pełnym sprzeczności
                niejasności
                ...tajemnic.


Gdzieś w kupie podręczników, terminarzy,
                               dań w 5 minut, płyt,
                               magazynów i reszty
                                                  rzeczy bez wartości
      szukamy własnej tożsamości.


A może wystarczy      ... posprzątać ?


Zostawiam Wam to pytanie.
Idę się zabrać za sprzątanie.



11 komentarzy:

  1. W życiu najważniejsze jest wyznaczenie celu i dążenie do niego, osiągnięcie jednego wyznaczanie drugiego. Nawet jeśli pojawi się bałagan, to i tak wszystko podporządkuje się temu do czego dążymy. Problem w tym jaki cel sobie wyznaczyć...

    OdpowiedzUsuń
  2. haha, no właśnie. Problem pojawia się, gdy mamy ich zbyt wiele. Trzeba z czegoś zrezygnować. Dokonać wyboru.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie. Cel to sa w pewnym sensie kajdany. Wyznaczajac cel musisz juz do niego dazyc, podporzadkowac sie. Mozesz ten cel zmienic - ale wtedy jaki sens go wyznaczac? To po prostu niekonsekwencja. Lepiej po prostu zyc i byc tam, gdzie sie jest, a nie wybiegac myslami i obecnoscia do jakiegos celu. I wtedy, zaleznie od sytuacji mozesz sobie wybrac, czy na dana chwile chcesz cos osiagac, czy odpoczac.

    OdpowiedzUsuń
  4. Sprzątanie piwnicy, wywlekanie wszystkich tych niedokończonych spraw jest pracochłonne i trudne ale ma sens! Trzeba mieć duuuużo cierpliwości i chęci żeby się za to zabrać. Nie wszyscy mają odwagę tam wejść - a co gdy z ciemnej nory niespodziewanie wyskoczy myszka?!

    Uczucia nigdy nie są absurdalne. To coś co przeżywasz - nie można oceniać uczuć w kategoriach 'normalności' po prostu tak czujesz i koniec.

    Poddać się? Myślałam o tym. I jak doskonale wiesz doszłam do wniosku, że nie warto. Musiałam nabrać chęci do życia co zajęło mi trochę czasu. Stwierdziłam, że skoro żyję to nie zmarnuję tego czasu.

    Co jest ważne? Niekoniecznie określanie konkretnych celów. Chociaż życie z dnia na dzień z myślą 'jakoś to będzie' też nie jest najlepszym rozwiązaniem... Myślę, że zasada złotego środka jest tu niezbędna.
    Dla mnie niezwykle ważna jest umiejętność pójścia na kompromis z najbardziej wymagającą ze wszystkich- samą sobą.

    OdpowiedzUsuń
  5. Humanie,
    Być może niektórzy nie potrzebują żadnych celów, wystarczy im życie z dnia na dzień. Ale akurat ja tak nie mogę, lubię mieć poczucie, że do czegoś dążę. A w codziennym życiu nie przeszkadza mi posiadanie celu, nie ogranicza, bo to jedynie określenie drogi, kierunku, a nie nieodwracalny wybór jej końca, ona może skręcać, biec pod górę lub w dół. Zależnie od okoliczności i naszych drobnych decyzji.

    Joanno,
    Mówiąc o poddaniu, mam raczej na myśli zaprzestanie próby zROZUMienia uczuć i pogodzenia się z tym, że czasem są ponad tym wszystkim, co myślimy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Weltschmerz, ♥

    Vita brevis, ars longa.

    http://www.youtube.com/watch?v=o_nNeAj6ghU&feature=related

    przemyśliwszy
    najważniejsze to kochać, i być kochanym..

    OdpowiedzUsuń
  7. W zyciu z dnia na dzien nie chodzi o to, zeby nie miec zadnych celow, ale raczej o to, zeby uniknac sytuacji, ze te cele sa wazniejsze od nas samych, naszej osoby. Mozna zyjac z dnia na dzien do czegos dazyc, ale takie sztywne wyznaczanie celu moim zdaniem po prostu ogranicza. A jesli nie jest sztywne, tylko mozna je latwo zmieniac, to czy w ogole mozna powiedziec, ze jest (tak filozoficznie z deka ;p)? Rozumiem potrzebe dazenia do czegos, posiadania chocby kierunku, ale mysle, ze kazdy w pewnym momencie trafi na moment, kiedy wlasnie okreslanie kierunku bedzie go wiezic. Co nie znaczy, ze pozniej nie wroci do tego schematu, ale zycie z celem nie jest podejsciem uniwersalnym. I z pewnoscia nie jest tak, ze po osiagnieciu celu trzeba od razu wyznaczyc kolejny, a po nim od razu nastepny, to daje nam niepotrzebna gonitwe. A gonitwa nie jest dobra, choc dzisiejsza kultura usiluje uznac bezcelowe, czyli 'bezuzyteczne' zycie za cos zlego, nie dostrzegajac tego, ze zyjac w ten sposob mozna osiagnac rownie duzo, jesli nie wiecej, bo nie okreslaja nas ramy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Chyba odmiennie rozumiemy słowo cel. Dla mnie celem może być zarówno dostanie się na wymarzone studia jak i np. cieszenie się chwilą, częstsze spotkania z przyjaciółmi czy dobra organizacja czasu.

    W tym wierszu chodzi mi zwyczajnie o priorytety, które wbrew pozorom trudno czasem poukładać w sensowną hierarchię - serce mówi jedno, umysł drugie i czasem ciężko zrozumieć samego siebie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten wiersz jest bardzo ciekawy, bo nie dosyć, że pokazujesz swoje zagubienie, dezorientację, chęć znalezienia celu, sensu etc. to jeszcze sam wiersz wydaję się być tak jak i podmiot bardzo niejasny, a przy tym bardzo - według mnie - naiwny. Nie ma recepty idealnej na to co zrobić ze swoim życiem i jak je przeżywać. To samo z celami - jest ich ogromna ilość i nie wiesz, który wybrać. Moim zdaniem powinnaś wybrać jakikolwiek. To droga jest najważniejsza nie cel - jak powiedział ktoś mądry. A czy to będą dobre studia, czy może pragnienie wolności i brak ograniczeń jak u użytkownika "Human" ma mniejsze znaczenie. Trzeba wybrać jakąś ścieżkę mamy do wyboru dwie - tą łatwiejszą, wydeptaną, która ktoś już przed nami szedł; oraz tą nieznaną, bardziej niebezpieczną. Podejmując decyzję poniesiemy jej konsekwencje, ale nie jest tak, że nie możemy jej zmienić.

    Krótko mówiąc jakikolwiek system wartości sobie przyjmiesz to i tak życie to zweryfikuje i nie ma co szukać sensownej hierarchii bo takiej chyba nie ma.

    Oj niejasna ta moja wypowiedź i trochę pseudointelektualna ale cóż zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wszyscy z Państwa za dużo teoretyzują
    wystarczy żyć
    a potem jakoś pójdzie;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam wrażenie, że wszyscy uczepili się słów:
    "co się na prawdę liczy
    i jak się odnaleźć w dzisiejszym świecie ?"

    Ale to nie jest sedno i jedyna myśl.
    Chodzi tu raczej o poszukiwanie, co, pragnę zauważyć, już jest swego rodzaju drogą. Poza tym, Tomasz, przemawia przez Ciebie uwielbienie życia chwilą ;) Ale to nie jest myślenie perspektywiczne. To nie oznacza oczywiście, że nie należy doceniać chwili! Trzeba umieć się nią cieszyć. Dla mnie poszukiwanie wartości, które najlepiej mi odpowiadają nie przeczy się z tą ideą, nie przeszkadza mi w realizacji siebie.

    Nie uważam, że wybranie czegokolwiek, tylko po to by móc do czegoś dążyć, jest dobre. Nie zależy mi na "byle czym". Szukanie tej najlepszej opcji nie oznacza leserstwa i zastoju w działaniu, wręcz przeciwnie, próbowania czego się da. Bo inaczej jak stwierdzimy, co jest dla nas najlepsze jeśli nie mamy porównania?

    Z resztą, wbrew temu co napisał anonimowy, tak na prawdę każdą ścieżkę ktoś już wydeptał. Ale ludzie mają to do siebie, że nie uczą się jeśli sami czegoś nie poczują.

    A sensowna hierarchia istnieje, tyle że subiektywna. Nie szukam prawdy objawionej ani recepty na życie.

    Właściwie ten wiersz jest taką polemiką z samym sobą i prowokacją innych by wyrazili swoje zdanie (co, jak widzę mi się udało :). Z resztą podsumowanie jest raczej optymistyczne - gdy pogodzimy się z tym jacy niejaśni, pogmatwani, może czasem naiwni, jesteśmy, znając i akceptując siebie łatwiej nam będzie przeć do przodu. Bez względu na to jaką drogę dla siebie w końcu wybierzemy.

    OdpowiedzUsuń