wtorek, 1 lutego 2011

Pamiętniki Mirona w Kamienicy

Niesamowita muzyka. Współczesne brzmienie dźwięków - namacalne pobrzmiewanie historii. Akcja na wpół na scenie, na wpół przeniesiona na deski wyobraźni. Gdy rozlegają się silne dźwięki, pełne emocji głosy ludzi ukrytych w półcieniu, poruszających się jakby w zwolnionym tempie, i czas zwalnia. A ja mam dreszcze. Autentycznie. 

Przeplatanie akcji z naładowanymi energią piosenkami, grą światła, niemal żywą scenografią, dało niesamowity efekt. 
"To lubię - rzekłem - to lubię!"

Teatr Kamienica zaprasza nas na kawałek przeszłości ujętej w nowoczesnej formie (choreografem był Maciej "Gleba" Florek). Spektakl na podstawie wspomnień Mirona Białoszewskiego - "Pamiętniki z powstania warszawskiego" w reżyserii Jerzego Bielunasa oczarowuje. A może raczej ... każe siedzieć z otwartą buzią. Ja się przynajmniej na tym przyłapałam. Jednym słowem - wywarł na mnie duże, bardzo pozytywne wrażenie. Zawsze byłam zdania, że historię najlepiej poznawać poprzez źródła, które pokażą nam jak to było na prawdę. Daty, suche fakty. To jedno. Ale uczucia, autentyczne realia, bez koloryzowania, bez propagandy, to drugie. To są prawdziwe puzzle historii, zamknięte jednak w spreparowanym zwykle opakowaniu. Na szczęście niektórym chce się te puzzle poukładać. Wtedy inni mogą zobaczyć obrazek. I wyciągać wnioski. Odczuwać. Pamiętać.

Ludzie mają taką przerażającą zdolność przywykania nawet do tragicznej codzienności. Czy to w obozie koncentracyjnym, czy na wojnie, czy żyjąc trzy miesiące w piwnicach podczas bombardowań. Myślą i mówią o drobnostkach. Bo nie ma się gdzie umyć, bo nie ma drzwi do wychodka, bo Ixińska znowu mi podkradła kawałek sera. Tak to już jest. Bo co by się nie działo, trzeba przetrwać. A my, żyjąc w pokojowych czasach (względnie), możemy oglądać skrawki tej, niewyobrażalnej dla nas, rzeczywistości.

Po południu, odwiedziłam z Madeleine Dom Spotkań z Historią, aby obejrzeć wystawę "AMERYKANIN W WARSZAWIE - Stolica w obiektywie Juliena Bryana 1936-1974". Tematycznie i klimatycznie, potraktowałyśmy tę wystawę jako pewne ciekawe wprowadzenie do wieczornego spektaklu. Ten amerykański fotograf i filmowiec wytrwale dokumentował wydarzenia w Polsce. Dzięki niemu świat usłyszał jak na prawdę wygląda ta wojna. Jego zdjęć nie charakteryzuje wybitny warsztat, ale autentyczność i więź, jaką nawiązywał z ludźmi, gdy przekazywał ich historie. Widać na nich zniszczone budynki, zmęczonych ludzi. Ale prawie nigdy nie zrezygnowanych. Rozżalonych, zmartwionych - tak. Jednak przepełnionych wolą przetrwania najtrudniejszego i walki o lepsze jutro.

1 komentarz: