To nie była błaha komedia. Interesowały ją bardziej ambitne pozycje. Takie, które mocno dźgają umysł, serce i ciało. Niczym rażona prądem drżała każdą komórką, analizując postaci, niejednoznaczne wątki, problemy bohaterów. Odczuwała jakąś dziwną przyjemność wczuwania się w czyjś świat, mogąc bezkarnie oskarżać, zabijać, flirtować, kochać. I to bez ruszenia się z fotela. "Mózg jest źródłem wszelkich rozkoszy", lubiła mawiać podczas licznych dysput z przyjaciółmi. Tę świadomość skrzętnie wykorzystywała pobudzając tę różową, niczym usta pragnące pocałunku, masę neuronów. Mimo tych anatomicznych fascynacji, jej wrażliwość i subtelność wpisywały ją bez pytania w szeregi romantyków. Lubiła nawet swoje ciche zawstydzenia, gdy w miejscu publicznym: kawiarni, autobusie, bibliotece, doprowadzała swoje ciało do ledwo zauważalnego acz obezwładniające uderzenia gorąca jedną tylko myślą.
- Chodźmy już, seans zaraz się zaczyna.
- Uwielbiam Penelope, kreowane przez nią postacie są tak wyraziste!
- Drugie piętro, sana nr 5.
- A Hiszpan na stołku reżysera gwarantuje wyrafinowaną dawkę namiętności.
Tak się cieszę, że się wybraliśmy!
- Popcorn, czy nachos?
- Zostań dziś u mnie, nie lubię tak brutalnie opuszczać tych pięknych światów.
- Ja wezmę mały popcorn. Moja droga, to dlatego, że zbytnio się wczuwasz.
Właśnie z tego powodu nie chodzimy na horrory.
Czy to na zasadzie kontrastu i wzajemnej fascynacji, czy to uzupełniających się osobowości, Luby znakomicie rozumiał swą kobietę, mimo pozornej obojętności, a Lubej imponował racjonalizm Lubego - twardo stąpającego po Ziemi umięśnionego szatyna. Przez jakąś irracjonalną, niepisaną zasadę, ludzi o ciemnych włosnach traktuje się bardziej poważnie. W tym przypadku było to uzasadnione. Luby był bowiem typem niepozornego intelektualisty, nieświadomie działającego wedle powiedzenia "cicha woda brzegi rwie". Luba została porwana przez jej wartki nurt spodziewając się jedynie ochłodzić w oazie spokoju. Po dłuższym czasie znajomości nieopatrznie wypłynęła na głębokie wody i została wciągnięta przez wir. Zanurzyła się po uszy, bez szansy na zaczerpnięcie tchu. Zakochała się.
Prawdą jest, że Luba była gorącą wielbicielką Penelope Cruz, ale pobudki tej fascynacji wynikały raczej z podobieństwa charakterów jakiego się upatrywała. W każdej podszytej namiętnością scenie widziała siebie. Mężczyznom zaś nadawała w tajemnicy twarz Lubego. Dlatego zawsze w kinie była tak pobudzona. Intelektualne bodźce w połączeniu ze skondensowaną dawką pożądliwych spojrzeń, zagadek, czułego dotyku, łez, miłosnego uścisku, rywalizacji, błyskotliwych dialogów tudzież rytmicznych ruchów na 3/4, tworzyły mieszankę wybuchową. Podniecającą o tyle, że dostępną wyłącznie dla niej. "A ty, nieświadomy niczego Luby, trzymasz mnie delikatnie za dłoń i wcinasz popcorn", zwykła myśleć z rozbawieniem patrząc w ciemnościach na jego niewinną, czasem targaną emocjami, twarz. Za każdym razem, gdy złapał jej wzrok, jego szczery uśmiech natychmiast wywoływały gorący ucisk w podbrzuszu. Działał to na nią niezmiennie. Częściowo, dlatego, że czuła się przyłapana. W chwilach, gdy zdawał się na chwilę podejrzeć jej myśli, przypominały jej się słowa matki, jeszcze w początkach ich relacji. "To był taki grzeczny chłopiec, Luba! Wiedziałam, że maczałaś palce w tym zdemoralizowaniu."
- Luba, od pięciu minut lecą napisy końcowe, gdzie odpłynęłaś?
- Znów przyłapana.
Ugotowana al dente - bravissimo Bella!
OdpowiedzUsuń"Zemsta jest rozkoszą bogów", albowiem każdy kto ją czyni, ma coś z gniewnego boga, który zaspokaja pożądanie, jakkolwiek głupi byłby motyw. Ktoś powiedział, że tylko frajerzy się mszczą. Zapewne, gdyż zemsta niczego nie zmienia, czasem pogarsza wszystko, jest hańbą (przejawem niskiego instynktu) i głupotą, rzadko bywa wyzwoleniem. To jedna z patologii. Ale czy można okiełznać potrzebę fizjologiczną? Istnieją w mózgu ośrodki agresji, seksu, głodu i pragnienia, musi więc istnieć również ośrodek mściwości, tych kilka zakonspirowanych przed nauką komórek, które stanowią kolebkę odwetu. Stamtąd idzie sygnał, dzięki któremu wydziela się substancja zemsty, produkująca w organizmie stan nienasycenia. Nie zaspokoić lub przynajmniej nie próbować zaspokoić tego głodu, to tak, jak próbować nie jeść i nie pić. Tylko najwięksi z mędrców, których mądrość zawiera więcej rozsądku niż wiedzy, pojmują, że nie warto, bo zemsty dokona za nas ŻYCIE, a jeśli chce się ujrzeć trupy swoich wrogów - wystarczy usiąść na brzegu rzeki i czekać aż spłyną. Wspomniane komórki w mózgu uruchamia przyczyna lub splot przyczyn. Przyczyną może być potworność, jakieś okrucieństwo lub koszmarna krzywda, której nie napiętnował ludzki kodeks, bo on wymaga dowodów, a te nie zawsze są do zdobycia i przedstawienia; wtedy zbrodniarz unika kary i trudno się z tym pogodzić, trudno liczyć na Sąd Ostateczny, gdyż albo się nie wierzy w Boga, albo się w Niego wierzy, a to oznacza również wiarę w Jego nieskończone miłosierdzie, dzięki któremu łotr się może wywinąć. Tak rodzi się idea samosądu. Pomsta na wielkiej, nie ukaranej prawem zbrodni, bywa wzniosłością, i wówczas wszystko, co było wyżej mówione o głupocie i hańbie zemsty, o niskich instynktach i zaślepieniach jej nie dotyczy. Lecz przyczyną większości odwetów jest urażona ambicja lub miłość własna, zdemaskowana pycha lub nikczemność, obelga lub prawda rzucona w oczy. Większość hrabiów Monte - Christo to gówniarze, którzy chcą sobie samym udowodnić, że nie są gówniarzami, więc szukają odwetu na tych, którzy wytknęli im gówniarstwo, ośmieszyli, odsłonili lub skompromitowali, zerwali maskę, pod jaką ukrywa się gówniarz. Te niskie, śmierdzące zemsty stanowią MOTŁOCH królestwa odwetu, w którym książętami są zemsty wielkie, a królem Czas...
OdpowiedzUsuńbezkarnie..... mrrauuu
~tamtaradeeej
tamtaradeeej, dlaczego piszesz o zemście? Przecież nie o tym mowa.
OdpowiedzUsuńbo III zasada dynamiki Izaaka N.?? nie wiem, to Ty jesteś psychologiem:)
OdpowiedzUsuń~tamdaradeeej