czwartek, 30 grudnia 2010

homo-dzieci?

Zastanawiam się co jest właściwe w tej sytuacji. 
Czy pary homoseksualne powinny mieć dzieci?
Może dla takich rodziców, na dzień dzisiejszy w Polsce adoptowanie jest prawnie niemożliwe, ale tolerancja w Europie zwiększa swoje pole działania w zawrotnym tempie (patrz choćby zachowanie homoseksualistów na ulicach Berlina). 

Wiadomo, że zawsze Ameryka była (przynajmniej z pozoru) bardziej otwarta, liberalna. Na pewno łatwiej coś wywalczyć. Już dziś słyszy się o celebrytach przyznających się bez ogródek do swojej odmiennej orientacji, a nawet o gejach adoptujących dzieci. 

No właśnie. Czy powinniśmy dalej hołdować tolerancji i równouprawnieniu w tym względzie? Każdy w końcu ma prawo do miłości, rodziny, akceptacji. Ale, jak wiemy, przyczyny homoseksualizmu są różne. Czasem jest on od razu zaprogramowany, czasem nabyty. Czy to przez traumatyczne doświadczenia, czy właśnie wynikające z obserwacji. Dla dziecka które wychowuje się z dwoma matkami taki stan rzeczy od początku jest oczywisty. Dopiero później następuje konfrontacja z otoczeniem. Okazuje się, że nie jest to powszechny model, ale dla takiej osoby i tak jak najbardziej naturalny. Nie ma innych wzorców i zwykle powiela te, które kojarzą się w prostej linii z domem, dzieciństwem, związkiem. Jeśli w takich relacjach ludzie są szczęśliwi to dobre i to, ale powiedzmy sobie szczerze, nie wpływa to pozytywnie na społeczeństwo. Nie chodzi już nawet o aspekt moralny. Popatrzmy czysto demograficznie - choć wydaje się, że jest tylu ludzi, społeczeństwa (szczególnie europejskie) starzeją się. Coraz większe przyzwolenie na 'kreowanie' homoseksualistów nie wróży dobrze naszemu gatunkowi. 

Ale z drugiej strony co z dziećmi z sierocińców? Adopcja to dla nich często jedyna szansa na choćby częściowo normalne życie. Czy w takim razie przejście do rodziny dwóch mamuś lub dwóch tatusiów jest mniejszym złem? A może szansą na rozwój? Szczęście?


Bierzmy jednak pod uwagę także to, że poprzez najróżniejsze badania, coraz więcej wiemy o ludzkiej psychice. Także o tym jak wiele czynników kształtuje naszą osobowość. Nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy! Tak na przykład "postawy ojców mają wpływ na to, jak dzieci postrzegają swoją seksualność i rolę jako kobieta czy mężczyzna" jak piszą Susan Mc Hale, Ann Crouter i Corinna Tucker w pracy "Family context and gender socialization in middle childhood" 

sobota, 18 grudnia 2010

wyznanie w oparach absurdu

Witajcie,


Czy znacie to uczucie 
że nie wiecie o co wam chodzi?
Logicznie rzecz biorąc powinniście być szczęśliwi
ale jakoś wam nie wychodzi


W poszukiwaniu leku na szczęście
poszłam do apteki
                ... ale mnie wyśmiali
powiedzieli: " dziewczyno, tobie chyba są potrzebne inne leki! "


Uznając to za subtelną sugestię 
poszłam do psychologa
   usłyszałam tylko: jedyna droga
   to patrzeć wgłąb siebie


i chyba boję się, co się tam kryje


w tej piwnicy nie sprzątałam dość długo
wrzucając jedynie wszystkie


               absurdalne uczucia
               niedokończone sprawy
               setki planów B, C, ...D


Być może z obawy, że próbując o nie zawalczyć
...dojdę donikąd.


Przyznaję - to lęk przed samym sobą.
Choć moi przyjaciele też by chcieli, 
zdobyć się na to wyznanie nie mogą.


Więc przyszłam tu do Was.
Może Wy mi powiecie
co się na prawdę liczy
i jak się odnaleźć w dzisiejszym świecie ?


Bo chociaż tyle się różni
od czasów kamienia łupanego
nadal trzeba walczyć 
aby dojść do swego


   właściwie...
      dlaczego by nie
         poddać się ?


Przyznaję - mój umysł często gdzieś w absurdzie brodzi
a uczucia wydają się irracjonalne,
ale może to nie szkodzi ?


Czy to wstyd ?  
Czy to nienormalne?


Pogodzić się z tym, że jest się człowiekiem
    pełnym sprzeczności
                niejasności
                ...tajemnic.


Gdzieś w kupie podręczników, terminarzy,
                               dań w 5 minut, płyt,
                               magazynów i reszty
                                                  rzeczy bez wartości
      szukamy własnej tożsamości.


A może wystarczy      ... posprzątać ?


Zostawiam Wam to pytanie.
Idę się zabrać za sprzątanie.



sobota, 11 grudnia 2010

pixar


W końcu kolejna pocztówka od Hitokage! Tym razem to szkice do Toy Story Pixara. W zeszłym roku w Taipei była wystawa poświęcona właśnie tej wytwórni i jej 'dzieciom'. Pokazany był cały proces tworzenia filmu animowanemu, co wbrew pozorom  nie jest takie proste. 

Znaczki nawiązują natomiast do znaku yin - yang.
Jego symbolika leży u podstaw Konfucjanizmu, który zakłada, że wszystko, co istnieje stworzone jest  z tej samej żywotnej substancji - Qi. Ta z kolei składa się z dwóch uzupełniających się sił: yin i yang.


YIN    

pierwotne znaczenie     -  zacienione zbocze góry
znaczenie symboliczne  -  wszystko co ciemne, wilgotne, miękkie, 
                                                 nieruchome, mętne, zimne, kobiece
             żywioły                        -  woda, metal

  YANG
  pierwotne znaczenie     -  słoneczne zbocze góry
  znaczenie symboliczne  -  to, co jasne, suche, rosnące, twarde, 
                                                  lekkie, ciepłe, męskie
             żywioły                        -  ogień, drewno

Przyporządkowanie wszystkiego do natury i porównywanie do niej wynika z przekonania, że świętość objawia się poprzez harmonię. Zarówno w relacjach człowiek-natura jak i człowiek-człowiek. Każdy człowiek jest bowiem mikrokosmosem, którym rządzą takie same zasady i zachodzą te same zależności, co w makrokosmosie, czyli po prostu świecie, w którym żyjemy. Zatem dzięki obserwacji możemy poznawać samych siebie.

piątek, 10 grudnia 2010

IMKA pełna śmiechu

Teatr IMKA powstał w marcu 2010 z inicjatywy Tomasza Karolaka. Podobno stawia na sztuki ambitne. Jeden ze spektakli wyjątkowo mnie zaciekawił. "Dzinniki" to adaptacja sceniczna dzienników Gombrowicza z lat 50. Po obejrzeniu jego Pornografii, ciekawa jestem jakie struny poruszy u mnie tym razem.

Nigdy żaden naród nie potrzebował bardziej śmiechu niż my dzisiaj. I nigdy żaden naród nie rozumiał śmiechu - jego roli wyzwalającej.

Ale śmiech nasz dzisiejszy nie może być śmiechem żywiołowym, czyli automatycznym - musi to być śmiech z premedytacją, humor stosowany na zimno i z powagą, musi to być najpoważniejsze zastosowanie śmiechu do naszej tragedii. Ten śmiech dyktowany strasznymi koniecznościami powinien by objąć nie tylko świat wrogów, ale przede wszystkim nas samych i w tym co mamy najdroższego.


WITOLD GOMBROWICZ dziennik '54

A CZYM POWINIEN BYĆ NASZ ŚMIECH DZISIAJ?

Nasza sytuacja polityczna nie wymaga już śmiechu z zimną krwią. Wywołuje częściej śmiech ironiczny, czy nawet kpiący. Podobno mamy wolność słowa, a jednak każdy walczy by się przedrzeć ze swoim słowem. Podobno mamy wolny wybór, ale nadal nie możemy wyrwać się z systemu. Nie ma się z czego śmiać. Ale ludzie zawsze znajdowali w nim ucieczkę. Wyszydzali rzeczywistość, przyjmowali wszystko z dystansem i dlatego mogli tak wiele przetrwać. Czyli śmiech jest naszą siłą.

Podobne poczucie humoru zawsze zbliża. Są osoby, których żarty wywołują u  nas tylko wymowne spojrzenie zażenowania, a z innymi nie możemy przestać się wygłupiać. Czyli śmiech jest mostem dla dwóch podobnych dusz, zacieśnia przyjaźnie.

W dobie nieustannej gonitwy z czasem śmiech jest naszym terapeutą - pomaga odreagować stres i zapomnieć na chwilę o obowiązkach. Idąc ulicą rozglądam się i widzę praktycznie same ponure twarze. Ta szara masa zimowych płaszczy pogubiła gdzieś swoje uśmiechy. Zapominamy o cieszeniu się drobnymi rzeczami? O śmianiu się z własnych słabości i problemów? Oczywiście. Dlatego trzeba o tym przypominać! Bo nie każdy odnajduje w sobie źródło tej siły. Czyli śmiech jest naszym lekiem.

Już nie wspomnę, że śmiech znakomicie wpływa na nasze zdrowie. Najnowsze badania dowodzą, że nie tylko śmiech, ale samo przypomnienie sobie zabawnej sytuacji obniża poziom hormonów stresu w organizmie. W Indiach mają nawet taki klub - spotykają się codziennie na porannych sesjach na wolnym powietrzu i na dany sygnał wydają z siebie gromki śmiech. Z czego? Czy to ważne, gdy już się nakręcą, śmieją się z siebie na wzajem i nie mogą przestać! 

Nawet szczury potrafią się śmiać (tylko że na ultradźwiękach), więc tym bardziej my nie powinniśmy zapominać o używaniu tej jakże wielofunkcyjnej umiejętności.

CZYM DLA WAS JEST ŚMIECH?  :)



środa, 8 grudnia 2010

Nastaw się na chillout

św.Mikołaj był tak kochany, że wzbogacił moją cudowną kolekcję o kolejną kropelkę. Tym razem trafiła w moje łapki świeżutka składanka chilli zet. Ta muzyka wprawia mnie w błogi radosny nastrój. Jest jak soundtrack do życia, tych twórczych, delikatnych chwil... przyjemnych na różne sposoby.




SIA - I'M IN HERE
http://www.youtube.com/watch?v=8ex7NFDXQoo
FINLEY QUAYE - EVEN AFTER ALL
http://www.youtube.com/watch?v=214cQIpcCIc
GROOVE ARMADA - AT RHE RIVER
http://www.youtube.com/watch?v=m-uztVX6QFQ

Pornografia

Nie będzie nic o brzydkich rzeczach ani obnażonych paniach. Chyba że o obnażonych emocjach. O to, to tak! 


Tytuł: 
Pornografia

Autor:
Witold Gombrowicz

Czas trwania:  
2h 30 min

Adaptacja i reżyseria:
Waldemar Śmigasiewicz

Scenografia:
Maciej Preser

Muzyka:
Krzesimir Dębski      

Ulubiona scena: 
noc - rozmowa z Witoldem - wyznania Wacława 


Główny bohater Witold (Adam Woronowicz), porte-parole samego Gombrowicza, wyjeżdża w czasie II wojny światowej na wieś, gdzie wszyscy choć o wojnie słyszeli, pochłonięci są swoimi małostkami, miłostkami i innymi drobiazgami. Obserwując zachowania mieszkańców domu, w którym przyszło mu mieszkać wraz ze swoim towarzyszem Fryderykiem, zaczyna odkrywać domniemaną namiętność pomiędzy dwojgiem nastolatków - Heni i Karolu. W każdym ruchu, uśmiechu, spojrzeniu doszukuje się erotyzmu, co szybko przeradza się w jego prywatną manię. Szalonym celem staje się przyłapanie ich na intymności. 

Wątek morderstwa to jedynie pretekst do wywodów na tematy moralne, ukazania śmieszności ludzkich reakcji, wybuchów fascynacji, strachu, wściekłości, czy w końcu ... namiętności. Powaga przeplata się z humorem i tak niesamowitą ekspresją, że grzechem byłoby uronienie choćby chwili.

Nawet w obliczu spraw wielkich, poważnych, ludzie nadal przejmują się sobą, uczuciami. Zabawne. Jesteśmy z natury tak niebywale egocentryczni!

Podczas spektaklu padło wiele słów, które wywołały we mnie lawinę myśli. Jednak przez ten ogrom, nie byłam w stanie zapamiętać wszystkiego. W pamięci utkwił mi jeden cytat, który stał się niejako moim mottem: Dość młodości potulnej i zwyczajnie wdzięcznej! Pragnę tworzyć, przeżywać, podróżować, napawać się, zdobywać! Grzeczność nie pomaga w wybiciu się, wypłynięciu na powierzchnię. Nie każdy jest stworzony do działania według instrukcji. Nie zostanę gdzieś w głębinach tego społecznego oceanu tylko dlatego, że ktoś powie mi "daj spokój, na powierzchni jest niebezpiecznie, w każdej chwili może cię zmyć fala". Bo ja chcę czuć wiatr we włosach i promienie słońca na twarzy.

Wyszliśmy z sali. Ja, Kot, Cynik. Szelmowskie, zamyślone uśmiechy czaiły się w kącikach ust. W milczeniu słychać było krzyczące myśli.


środa, 24 listopada 2010

serce za głupie jest

ANIA DĄBROWSKA


"serce za głupie jest, nie słucham więcej jego rad. oszukało mnie"

A jakże serce mogło przewidzieć konsekwencje? Nie jest niczemu winne. Ono jedynie znajduje dla nas okazje do uniesień, westchnień,rozkoszy i dobroci. Pokazuje kierunek, choć nie widzi poza horyzont. Czy to powód by ignorować jego pomysły? 


Odwieczny konflikt jak widać nadal aktualny. Rozum - serce. Rozwaga - naiwność. Czy żeby móc bezproblemowo podejmować decyzje, zamiast być nieustannie rozszarpywanym przez dylematy, musimy odpowiedzieć sobie na pytanie "kto rządzi w tym związku"? Dlaczego nie pozwolić sobie na dialog? Choć takie rozmowy nie są proste, polemika może być ciekawa sama w sobie, jak ukazał to Janusz Wiśniewski w "Samotności w sieci". 


Czy przez strach powinniśmy ograniczać wszelkie swoje działania? Tłumić uczucia? Bo może nie zostaną zaakceptowane, poparte. Przez takie rozumowanie wiele stracimy. Jednak jeśli dzięki przypływowi odwagi wszystko pójdzie zgodnie z planem - uradowane Serducho jedynie z triumfem przestawi Rozum w stan "off". Nie wyciągnie wniosków. 


Powstrzymując się od działania -> możemy tylko gdybać. Ewentualnie żałować. 
Działając, eksperymentując, smakując -> ryzykujemy. Ale to ryzyko jest wpisane w nasze życie. 


Kiedyś niebezpieczne było wyjście z domu, bo mógł cię staranować mamut. A teraz? Jedyną konsekwencją może być zawód. A gdyby tak zagrać o wyższą stawkę? Sięgać bez skrupułów. W takim zestawieniu dość łatwo zauważyć jak cywilizacja nas uwrażliwiła. 


Zaczynamy u źródła, jak każdy. Możemy spokojnie, bez wysiłku, podryfować do jakiegoś jeziora morenowego. Płytkiego. Ale dajmy się porwać nurtowi a wyniesie nas na ocean.


"[Rozumek:] Boisz się, że kiedyś będziesz biło nad urodzinowym tortem tragicznie pełnym świeczek i pomyślisz, że twój czas minął, a ty nic nie przeżyłeś? Żadnej prawdziwej arytmii, żadnej romantycznej długotrwałej tachykardii albo chociaż migotania przedsionków? Tego się lękasz serce?"
"Samotność  w sieci"

niedziela, 14 listopada 2010

ambiwalencja

Biją się we mnie dwie wartości, patriotyzm i chęć realizowania własnych pragnień, podążania za tym, co dla mnie najlepsze. 


Mówi się, że my, młodzież, jesteśmy przyszłością tego narodu. Owszem, rozważając te słowa subiektywnie, ideologicznie, mam ochotę mnóstwo zdziałać, walczyć o to by było lepiej. Jednak potem wracam na Ziemię, do myślenia realistycznego i uświadamiam sobie, co te słowa znaczą w pełnej krasie. Nie chcę być Siłaczką. Świata (a nawet jednego kraju) nie zbawię. Mogę jedynie starać się robić wszystko, co w mojej mocy będąc po prostu dobrym człowiekiem. "Nie poświęcajcie się dla morału", jak napisał Herbert. Bywając na różnych wydarzeniach i imprezach, gdzie towarzystwo to mieszanka subkultur i najróżniejszych środowisk - obserwuję. Za każdym razem uderza mnie w jak specyficznym kręgu się obracam - czyt. ludzi mądrych, przyjacielskich i dobrych. W jakimś stopniu przywykłam do tego, akceptując to jako moją codzienność. Oczywiście to nie czysta sielanka, nic z tych rzeczy, ale jednak swoista cieplarnia, oddzielająca mnie (przynajmniej odrobinę) od chamstwa i prostactwa tego społeczeństwa. A oni też są przyszłością tego narodu. No właśnie. Nie poświęcajmy się dla morału.

Istnieje też druga strona mojego medalu, o której wspomniałam na początku, alternatywne działanie. Czy myślenie tylko o tym, co dla nas najlepsze to egoizm? Moja odpowiedź brzmi - TAK. Ale to te pozytywne znaczenie słowa, które kojarzy nam się wyłącznie negatywnie. Odrobina egoizmu w naszym życiu to niezbędny składnik RÓWNOWAGI. 

Czy więc opuszczenie kraju byłoby brakiem patriotyzmy, czy tylko podążaniem za wyznaczonym celem? Być może gdzie indziej byłoby lepiej, więcej możliwości. Ale mimo całej obecnej polityki, która tak prowokuje nas do nieustającej krytyki i komentarzy, jakoś nie wyobrażam sobie by nie przejmować się, zostawić to wszystko w diabły. Tradycje, język, społeczeństwo, rodzinę, przyjaciół. Całe realia, w których dorastałam, które są mi najbliższe. 

Nawet teoretyczne rozważania przyprawiają mnie o sprzeczne uczucia. 

środa, 10 listopada 2010

"Cynik"



















antonina zuzanna
technika mieszana:
kredki akwarelowe, tempery

wtorek, 9 listopada 2010

psychologia i mahjong


Dzisiejszy dzień owocował w rzeczy FASCYNUJĄCE!

Co ciekawe wszystkie odbyły się po lekcjach (czyżby jakaś zależność?).

W końcu odbyło się pierwsze kółko psychologiczne, które założyłam. Sprawuje nad nami pieczę Pani Sowa, która niestety była ostatnimi czasy chora, co opóźniło rozwój kółka. Naszym celem jest uczestnictwo w ogólnopolskim konkursie wiedzy o psychologii organizowanym przez magazyn Charaktery. Pierwsze primo - to fascynujące! Drugie primo - można się wiele nauczyć i dzielić przemyśleniami. Na następne zajęcia szykuję rozdział BIOPSYCHOLOGIA - nauka o układzie nerwowym i natura ludzka. Idealne dla "uciekiniera z biolchemu", jak zwykł nazywać mnie Gentleman z brodą. 


Po psychologicznej burzy mózgów napotkałam w szatni trójkę uczniów z kupką biało-zielonych kamieni (płytek) nieodzownie przypominających żelki-żabki. Zaintrygowana zapytałam w co grają. Okazało się, że w jakąś chińską grę (jeszcze lepiej!) i że brakuje im czwartego gracza. Zaczęli mi wszystko tłumaczyć i już się wciągnęłam kiedy ...moja nowa mentorka musiała iść. Okazało się, że to mahjong! Choć wiele razy o tym słyszałam, nie wiedziałam na czym polega.

Spotykają się w każdy wtorek by razem pograć - fajna zabawa. I pretekst do spotkania! Takie towarzystwo zainteresowane dalekim wschodem (co zwykle wiąże się z mangą i anime) jest bardzo specyficzne, trzeba czuć te klimaty. Po powrocie do domu, weszłam na Kurnika i nauczyłam się mahjonga jednoosobowego - wciągające!

sobota, 6 listopada 2010

słodko - gorzko

Elitarna szkoła. Tak o niej mówią.
Niektórzy nie mogą znieść ciśnienia, innych właśnie ono pobudza do działania. Jeszcze inni odczuwają jedno i drugie, odkładając po raz kolejny całą stertę do szuflady  "ambiwalencje", zaraz obok 'ambicji i lenistwa' oraz 'pragnienia i braku nadziei'.


W XXI wieku ludzie stali się jak komputery. Każdy chciałby zainstalować sobie grę "sukces i satysfakcja". Niestety nie wszyscy mają wystarczające wymagania systemowe. Staramy się ulepszać i dopasować  do nowinek technicznych. Wymaga to dużego wkładu wysiłku i kasy, ale inaczej gra nie pójdzie.

Praca, nauka, nauka, trochę sukcesu, trochę porażki, zmęczenie - sen, satysfakcja - frustracja, jak zwykle słodko - gorzko. W tym tyglu wyczerpania dla celów wyższych próbujemy odnaleźć własną tożsamość.

Szukamy serdeczności, czułego uścisku pośród stert podręczników, terminarzy, dań w 5 minut, zegarków, których irytujące tykanie przypomina nam o permanentnym spóźnieniu.

We wrześniowych "Charakterach" pisali o wolności. Że ludzie wolni o niej nie myślą. Na tej samej zasadzie wymagający rodzic dostrzega jedynie przewinienia swojego dziecka, pozytywy uważając za oczywistość. 

Ale jak dokładnie określić wolność? Czy przypadkiem już samo życie w społeczeństwie jej nie odbiera? Musimy dostosować się do norm i wymagań. I choć wolność rozumiana jest dzisiaj bardziej wybrednie niż kilkadziesiąt lat temu, poczucie uwiązania znajdzie inne ujście by się objawić.

Nie sposób wyrwać się z systemu. Albo przyjmujemy wszystkie aspekty życia w społeczeństwie, albo do niego nie należymy. Jest jeszcze opcja bycia ignorantem, ale to sposób powstrzymywania się przed jakąkolwiek decyzją.

piątek, 17 września 2010

przez różowe okulary

Żeby nie było wątpliwości - 
to nie jest przerobione zdjęcie, 
jedynie tempery i trochę wody

Toś

Papua Nowa Gwinea i piersi

Jakiś czas temu, natknęłam się na informację, że w Traffiku na Bracakiej organizowana jest wystawa fotografii z Papui Nowej Gwinei jako forma reportażu z wyprawy. Co najlepsze - nie jest to jednorazowy event, często wchodząc na najwyższe piętro można obejrzeć jakąś małą wystawę. A jako że:
a) uwielbiam dobre zdjęcia
b) kręcą mnie odmienne kultury
c) miło jest zapełniać swój czas ciekawymi rzeczami
nie mogłam przegapić takiego wydarzenia. Dowiedziałam się przy okazji o kilku regionalnych zwyczajach, które mnie zaciekawiły.

LOKALNA UŻYWKA 

Czy papuańscy obywatele mają całe usta czerwone, bo są krwiożerczymi bestiami i z braku dostępu do cywilizacji nie myją zębów? Nie, oni zwyczajnie lubią być na haju. A jako, że mieszkają blisko natury, nie muszą nigdzie kupować nielegalnych używek, sami je sobie zrywają i oporządzają. 
Orzechy betelu to dobry sposób na euforię i czerwoną ślinę. Bowiem od regularnego żucia tego orzecha następują nieodwracalne zmiany chemiczne, czyli ślina i dziąsła barwią się na czerwono, a zęby stopniowo są w coraz gorszym stanie - najpierw czernieją, potem zaczynają wypadać. W każdym razie wygląda to dość makabrycznie. Ale czegóż się nie robi dla odrobiny rozrywki...

MAJTKI...INACZEJ
Tradycyjnie, nie ma czegoś takiego jak bielizna. Dziewczęta noszą spódniczki z trawy, natomiast panowie... Gdy z chłopców stają się mężczyznami, dostają swoje własne kotaki, czyli tykwy na przyrodzenie utrzymywane przez rzemyk przewiązany przez biodra. Mogę się jedynie domyślać, że nie jest to zbyt wygodne aczkolwiek stanowi sterczący obiekt dumy swojego właściciela i rozpoznawalny symbol mieszkańców Papui.

WYSSANIE DO CNA

  Jak już wspomniałam, na Papui Nowej Gwinei nikt nie przejmuje się czymś takim jak bielizna, w końcu lepiej jak jest przewiewnie. Jednak kobiecym piersiom to chyba wcale nie na rękę (jeśli można tak powiedzieć), bo z czasem smętnie opadają. Nie wygrają z siłą grawitacji i nieustannie przyssanym dzieciątkiem. 
  Wychowanie owych bobasów także wygląda zupełnie inaczej niż u nas. Gdy kobieta jest w ciąży i  potem przez jakiś czas, gdy dziecko jest bardzo małe, mieszka samotnie. Mężczyźni powracają dopiero gdy maluch już podrośnie. Nie ma to jak wsparcie, prawda?

To tak odmienny świat, że ciężko wyobrazić sobie, że cały czas istnieje, ze swoimi dziwnymi dla nas zwyczajami i egzotycznymi roślinami, gdzieś tam na południowym wschodzie.

Po więcej ciekawych zdjęć odsyłam na znaleźnego fotobloga:

wtorek, 14 września 2010

Batik

Dzięki moje supermocy znajdowania ciekawych rzeczy, natrafiłam na promocyjne kupony na zajęcia Batiku w pewnym miłym, twórczym miejscu o niemal domowej atmosferze ze stałym zapasem ciasteczek. Ten tajemniczy zakątek to Sztukarnia, czyli pracownia artystyczna prowadząca rozmaite kursy. Od rysunku, przez ceramikę po wykłady z kostiumologii i ... batik. 

Cóż to jest ten BATIK? zapytacie. Czy to można zjeść? Otóż, nie, moi drodzy, nie można tego zjeść, ale jeśli zapytacie "z czym to się je?", to wam odpowiem, że z bawełną, woskiem i barwnikami. Ale zacznijmy od początku.

Batik jest sztuką użytkową powstałą w Indonezji, na Jawie. Od wieków stosuje się tę technikę barwienia tkanin do tworzenia najróżniejszych wzorów. Początkowo ozdabiane tym sposobem ubrania były dostępne jedynie dla rodziny panującej. Jednak nie jest to coś wymagającej drogich materiałów i sprzętów, więc dość szybko się rozprzestrzeniło. Tradycyjne ornamenty o symbolicznych znaczeniach zdobiły stroje na ważne uroczystości, narodowe i prywatne, jak na przykład ślub. W ojczyźnie batiku panowały stonowane kolory. Obecnie odchodzi się już od tych ram, choć we współczesnej modzie wzorowanej na tradycyjnych strojach tamtych regionów nadal widać silne wpływy. Nie były one jednak przypadkowe. Ciemny brąz, indygo i biel to kolory symbolizujące trzy największe bóstwa Hinduizmu: Viśnu, Brahma i Śiva. 


Do Europy batik trafił przez import z Holandii na przełomie XVIII i XIX wieku. Tam, powoli zaczął przekształcać się w sztukę samą w sobie, czyli obrazy malowane woskiem.


SPOSÓB TWORZENIA


1) na początek przyda się świetny lub choćby spoko pomysł na coś twórczego
2) tworzymy szkic na kartce (od razu zaznaczając gdzie jakie kolory)
3) wycinamy fragment bawełnianej tkaniny o formacie takim, jak nasz projekt
4) "kalkujemy" szkic, czyli przenosimy ołówkiem projekt na materiał
5) bierzemy pędzelek (lub specjalne narzędzie do batiku) i nakładamy nim precyzyjnie gorący wosk (wcześniej grzany w garnuszku) na partie, które nie mają zostać zabarwione
6) maczamy materiał w barwniku


Dalszego etapu pracy jeszcze nie znam, dowiem się na następnych zajęciach :)
Ale to, czego spróbowałam jak na razie bardzo mi się spodobało, a to niebezpieczne, bo podobno... batik wciąga.


MAŁA GALERIA BATIKOWANIA I TEGO, CO MOŻE POWSTAĆ











czwartek, 19 sierpnia 2010

zapiski z życia wzięte

Jedną z rzeczy których nie lubię najbardziej to marnowanie czasu. A jednym z najlepszych i najbardziej efektownych sposobów jego marnotrawienia jest … spanie. Wypoczynek to podstawa, bez niego nie mamy energii do działania, ale paradoksalnie, za duża jego dawka sprawia, że jesteśmy tylko bardziej zmęczeni i nie mamy siły się zwlec. Intryguje mnie po prostu jak to do cholery! możliwe, że na pielgrzymce wstawałam o 4 rano właściwie bez większych problemów, a teraz nie mogę się sturlać z łóżka o 10?? Powróciło to okropne weekendowe uczucie, że nie wykorzystuję poprawnie (wedle mojej hierarchii) wolnego czasu. Lubię żyć aktywnie i potrzebuję dużo wrażeń i atrakcji by czuć się spełniona, mieć poczucie, że się rozwijam i zbieram doświadczenia. Taka już jestem (choć świadomość tego przyszła stosunkowo niedawno). Co by tego było mało – teraz moje eskapady zostały brutalnie uniemożliwione. Na pielgrzymce nadwyrężyłam sobie stopę. Dzięki mojej nowo zdobytej umiejętności zdiagnozowałam nawet zapalenie w swojej kostce – teza jest taka, że ból promieniuje na śródstopie. Myślałam jednak, że już samoistnie mi przeszło, że rozchodziłam. Niestety wczoraj dostałam za swoją głupią nieuwagę i potknęłam się (na oczach J., jakżeby inaczej), co znów przypomniało mojej nodze, że coś było nie tak i zaczęła na powrót boleć. Przyszedł ranek i nowa nadzieja obalona – nie mogę zrobić kroku. Papa wypadzie do Zachęty (w czwartki jest darmowy wstęp i do tego to ostatni czwartej wystawy, którą chciałam zobaczyć).

Swoją drogą – nie pasuje trochę wyrażenie „w sierpniu jak w garncu”. Ale natura ma to chyba w głębokim poważaniu, bo serwuje nam ostatnimi czasy mieszankę słodko-kwaśną. Dzień zaczął się słonecznie, a przed chwilą musiałam urządzać akcję ratunkową, bo w 2 sec nadeszła niezła ulewa!



Słońce ma zajść o 19:54. To chyba znak, że lato dobiega końca.




♫ słucham: "Café Luna: hiszpańska podróż"
                        Smolik - Who told you

czwartek, 5 sierpnia 2010

Czuły Barbarzyńca

Jak barbarzyńca może być czuły?

A jak pesymista może mieć nadzieję?
Jak wierzący może wątpić?
Jak obżartuch może odmówić ciasteczka?
Jak zakochany może nienawidzić?

Pełni jesteśmy sprzeczności. Dzięki temu nasze życie jest ciekawsze, ale i bardziej skomplikowane. (proszę bardzo, kolejne stwierdzenie gmatwające nam prostolinijne myślenie)

W każdym razie, każdego chętnego do ciekawych (czasem ekscentrycznych lub po prostu nieznanych) lektur, gorącej czekolady gęstej jak świeży cement - choć, jak mniemam, znacznie lepszej w smaku, lub chociaż pobujania się na huśtawce w czterech ścianach, odsyłam na ul. Dobrą 31.

Dla mnie tymczasem było to miejsce przemyśleń i literackie Siódme Niebo.
Poszłam tam z pełną premedytacją NIE wypić kawy. Kawiarnia to nie jest bowiem dobre słowo na określenie tego miejsca. Ale jakie byłoby odpowiednie? Stanowczo musiałaby to być nazwa wieloczłonowa, coś na kształt: kafejko-czytelnio-ekscentryczne-miejsce-spotkań-z-wciśniętym-między-regały-tajemniczym-stolikiem-który-zawsze-jest-zarezerwowany. Ale takie nazwy nie są dobrym chwytem marketingowym. Nie wpadają zanadto w ucho. Co dopiero w pamięć.

Gdyby nie nieustanny szum samochodów i duża ilość okien, mogłabym porównać to miejsce do zadymionej i mrocznej Café Kundera z powieści Elif Safak; co z resztą i tak mimowolnie zrobiłam, podsycona widokiem stolika z ciemnego drewna z tabliczką "REZERWACJA".

Lubię być otoczona książkami. Nawet nie muszę ich czytać (ale i tak nie umiałabym się powstrzymać). Sama ich obecność wprawia mnie w taki delikatny, ulotny stan. Pełne regały uginające się od wspomnień, drżące od ekscytacji historii, które tak chcą być opowiedziane. Muszę jednak być twarda i solidnie trzymać się planu, bo w przeciwnym razie, przez chęć przeczytania wszystkiego - w rezultacie nie czytam właściwie niczego.

piątek, 30 lipca 2010

welcome to ... TAIWAN


Dostałam nowe pocztówki od Hitokage!

Pierwsza kartka jest z wysp Penghu. Była tam na wycieczce z uczelnią - jej głównym kierunkiem jest geologia. A te wyspy to perełka dla geologów - są zbudowane z bazaltu i innych skał magmowych. Wszystkich wysp w archipelagu Paskadorów (bo tak nazywają się po polsku - Wyspy Rybackie <澎湖群島> - od port. pescador - rybak) jest aż 64, otoczone są licznymi rafami koralowymi znajdującymi się w Cieśninie Tajwańskiej

Archipelag położony jest na zachód od wyspy Tajwan, między Morzem Południowochińskim Wschodniochińskim. Łączna powierzchnia wysp wynosi 128 km². Klimat podzwrotnikowy, monsunowy. Zamieszkuje je 93,308 ludzi. Ludność zajmuje się głównie połowami i przetwórstwem ryb, zbieraniem wodorostów morskich i pereł, a także uprawą ryżu, orzeszków ziemnych i bananów. Ceramika - pierwsze ślady ludzi, zostały zdatowane na 3000 p.n.e. Potem Penghu stało się miejscem ważnym geograficznie i militarnie. Dla chińskich żołnierzy i imigrantów liczne zatoki i naturalne przystanie stały się idealnym miejscem w drodze na Formosę.


Mapa Penghu: 

Opis geograficzny wysp: 

Księga ze zdjęciami (to nic że opisy są po chińsku):