To książka, którą teraz czytam, a właściwie, którą się delektuję - zakupiona podczas Międzynarodowego Dnia Książki w empiku. To opowieść o podróży – fizycznej i metafizycznej, w poszukiwaniu siebie. Kobieta po 30-stce znajduje odwagę by zmienić swoje życie i na nowo nauczyć się być sobą. Niełatwo jest wyrwać się z torów, które z takim trudem układaliśmy. Ale co jeśli okaże się, że nie prowadzą tam, gdzie chcieliśmy dojechać? Czy dalej będziemy nimi ślepo podążać tylko po to by nie uznać czasu poświęconego na ich budowę za zmarnowany? Ludzie często tak robią. Ze strachu, że wykolejenie się będzie zbyt bolesne i nie znajdą innych torów, którymi mogliby spokojnie turkotać. Ale czy nie ciekawiej byłoby pozwolić sobie być pasażerem na gapę? Trochę poczekać, złapać się pędzącego gdzieś w dal pociągu i zobaczyć gdzie nas zawiezie? I ten złośliwy dreszczyk emocji, że konduktor może nas złapać!
Dzięki książkom łapię dystans. Gdy czytam o czyimś życiu, zdaję sobie sprawę z rzeczy niebywale oczywistej (jednej z tych oczywistości o których się zapomina) – że moje obecne życie może się w każdej chwili zmienić, jest tylko etapem, który nie będzie trwał wiecznie (na szczęście/niestety). Moim szczęściem nie jest tylko nauka i szkoła. Szczęście czerpię z siebie, więc gdziekolwiek będę, mogę być szczęśliwa. Dlatego nie ma sensu zanadto przejmować się sprawami, które zajmują nas jedynie przez chwilę (uwaga! Co nie oznacza bagatelizowania ich).
po prostu jedz
módl się
i kochaj
Miłoby było czerpać szczęście z siebie... ja próbuję nauczyć się raczej 'mimo siebie'.
OdpowiedzUsuńnie lepiej (choćby próbować) pogodzić się ze sobą, niż być swoim wrogiem?
OdpowiedzUsuńOczywiście lepiej, ale czsami mam wrażenie, że moja podświadomość to zupełnie inna osoba, która nie chce mnie zaakceptować za żadne skarby. Ironia
OdpowiedzUsuńa może jest na odwrót? To ty nie chcesz zaakceptować jej, hm? Pokaż jej kto tu rządzi i wyznacza reguły gry ;)
OdpowiedzUsuń